piątek, 31 lipca 2015

Na dobry początek.

Witam wszystkich serdecznie.
 Zwiedziona pokusą sławy i bogactwa postanowiłam założyć bloga. Sławy - bo może nawet z sześć osób będzie podglądać tego bloga. Pieniędzy, bo jak Google zorientują się jak poczytny jest mój blog, to na pewno zaproponują mi umieszczenie na nim jakiejś reklamy za grube miliony. Jeśli tylko nie będzie promować niemoralności - zgodzę się. I wezmę wszystkich czytelników na piwo/wino.

A tak na serio, to od razu uczciwie ostrzegam, że to nie będzie blog kulinarny. Raczej taki blog o wszystkim i o niczym. O życiu, zwyczajnym. Skąd zatem ziemniak w tytule zapytacie? Znalazł się tam drogą daleko posuniętych skojarzeń. Kobiecych skojarzeń ;) Najłatwiej wypunktować:
1. Film " Hi way" ( nie pamiętam pisowni). Wiekopomna scena z jedzerem. Kto nie widział, niech zobaczy, a zrozumie.
2. Wieczór panieński Marty. Miała wymienić chyba 10 potraw z ziemniaka. Wszystkie dziewczyny razem nie wymyśliły całej odpowiedzi. Po 4 latach jestem w stanie wymienić 25. Rozwój osobisty jest, a ziemniak jego symbolem.
3. Ta właśnie Marta podsunęła mi pomysł blogowania.
4. Ziemniak to dla mnie symbol takiej codzienności, którą trzeba dobrze przyprawić.

Muszę kończyć. G smaży pierogi ruskie.
.........................................................................................................................

Kontynuacja po godzinie.

Zastosowanie nr 1. PIEROGI RUSKIE ( czyli dużo, tanio, podzielnie i pysznie, tylko czasochłonnie); przepisu nie zamieszczam, bo w internecie znajdziecie ze sto; grunt to dobrze posolić i popieprzyć farsz, cebulki nie żałować.

Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, ale walczę ze słownikiem w tablecie. Jak zauważę, to postaram się poprawić.

Postanowiłam nie ukrywać się pod pseudonimem. Bo trzeba brać pełną odpowiedzialność za to, co się mówi. Jeśli proszę o to innych, to tym bardziej muszę się starać o to sama.
Myślę też o kwestii prywatności. I postanowiłam zawsze przed rozpoczęciem posta pomyśleć o tych wszystkich, którzy będą to czytać. Znajomych i tych, co trafią tu przypadkiem. To trochę tak, jakby siedziała z Wami wszystkimi w jednym pokoju. Nie powinno się zawsze wszystkiego wszystkim mówić. Obym o tym pamiętała.

Jestem mistrzem dowcipów sucharów. A jeszcze lepszą jestem w tzw. " palnięciu głupoty". Trochę się boję kompromitacji. Nie takiej, że ktoś np. uzna moje poglądy na temat antykoncepcji za obciach ( niech się doedukuje ; D ), ale że sprawię komuś niechcący przykrość. Z góry przepraszam. Wiem, że mam pod skórą pokłady chamstwa, hipokryzji, osądów, złośliwości. Nie kokietuję. Walczę z tym , ale owoce marne. Dobrze, że Bóg mnie kocha za darmo.
Na dziś wystarczy.
Pozdrawiam.