wtorek, 23 listopada 2021

Po pół roku

 Minęło prawie pół roku, od kiedy wrzuciłam tu  jakiś post. Wierzcie mi lub nie, ale naprawdę wiele razy miałam ochotę i niewiele razy miałam okazję. Bo potrzebny jest wolny czas i wolny komputer. Prawdopodobieństwo takich okoliczności - prawie jak szóstka w totku.



G pracuje zdalnie w pokoju, Jadzia śpi, maluchy  w przedszkolu, B w szkole. I oto jestem ;)

Nie ma czasu na pisanie o mało ważnych sprawach, więc zacznę od razu od najważniejszych.

W sierpniu pojawił się u nas nowy, malutki członek rodziny !!! Tak , tak, po raz kolejny, wbrew ludzkiej logice, otworzyliśmy się na dziecko i oto jestem już w 18 tygodniu ciąży. Na początku byłam strasznie zmęczona fizycznie i kompletnie - przepraszam za wyrażenie - mi odbijało. Wymyślałam wszystkie najgorsze rzeczy, jakie mogą nam się z okazji tej ciąży przydarzyć. I wiecie co? Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Wiem, że jest to ciąża wysokiego ryzyka, staram się oszczędzać i na razie jest ok.

Nie prosiliśmy jeszcze żadnej opiekunki o pomoc, bo praca zdalna G umożliwia nam prowadzenie domu bez wsparcia z zewnątrz. Na koniec października założono mi szew. Trzyma się.

Lipiec i sierpień spędziliśmy na działce, jeszcze we wrześniu tam sporo jeździliśmy, ale już bez nocowania. W październiku rozpoczęliśmy sezon chorobowy. W listopadzie chyba zagościł u nas covid, bo B gorączkowała 11 dni i na koniec miała zapalenie płuc (nadal bierze antybiotyk). Test wyszedł negatywny, ale nie przekonuje nas to. W takich  okolicznościach spędzaliśmy ze soba dużo czasu razem, w domu. Oprócz oglądania filmów i czytania, dzieci zaczęły grać w Mario i tetrisa (G kupił grę jak z mojego dzieciństwa, którą podłącza się do tv). Odnowiliśmy znajomość z makao. 

Prowadzimy życie trochę jak w zakonie, bo wstajemy z G codziennie o 6.00, modlimy się jutrznią, robimy śniadanie, dzieci wstają, jemy razem. Później G ogarnia maluchy i odprowadza do przedszkola, B sama chodzi do szkoły, ja robię obiad, trochę kręcę się po domu, ale nie za dużo. Jemy obiad, G odbiera maluchy, dzieci się bawią, odrabiają lekcje, oglądamy wieczorny program informacyjny, kolacja, mycie i czytanie lub kino rodzinne. I tak dzień za dniem, ale wcale mnie to nie nudzi - wprost przeciwnie, daje poczucie stabilizacji i spokoju. W tę codzienność wplecione są wizyty u lekarzy, zakupy, spotkania ze znajomymi, przygotowania do komunii B, wspólnota itd. 

Miło mi było obserwować ostatnio, że moje dzieci, pomimo częstych kłótni i utarczek, potrafią też razem się bawić i pomagać sobie. Na przykład Basia uczyła Marysię literek, a Krzyś widząc, że Jadzia nie umie zapiąć suwaka powiedział:

- Chodź Jadzia, pomogę ci.



Nie mogę też pominąć zasług Jadwini, która pomagała tatusiowi sortować pranie i mówiła, która rzecz do kogo należy. Tatuś pytał:
- A to czyje? - a Jadzia odpowiadała - Baba (Basia) / Mala (Maria) / Sisio  /  ja.
Jadzia skończyła dwa lata i jest super maluchem. Latem się odpieluchowała, sama je łyżką i widelcem, ubiera się, rozbiera (to najchętniej), lubi podróżować, śpi w swoim łóżku itd. A przy tym jest śliczna i słodka. I świadoma swego uroku.
Debora Broda powiedziała kiedyś, że problemem nie jest liczba dzieci, ale ich wiek. I to prawda. Gdy ma się małe dzieci, to jest to wiele razy trudne dla rodziców, żeby zapanować nad rzeczywistością. Ale jak najmłodsze skończy dwa lata i starsze są ogarnięte życiowo, to przestaje się czuć stres na myśl o wyjściu gdzieś z dziećmi i o codziennej egzystencji. Więc jeśli czyta to jakiś rodzic mający małe dzieci, który czuje się tym wiele razy przytłoczony, mówię mu : ODWAGI! Dzieci szybko rosną. Moje niby jeszcze nie dorosłe, bo maja 9, 6 , 4 i 2. Ale dziewczynki już sporo mi pomagają i są przy tym posłuszne, więc mam od nich więcej wsparcia. Krzyś też ćwiczy samodzielność w ubieraniu i myciu się. Skutki są różne, np. raz k poszedł do przedszkola bez majtek bo zapomniał je założyć pod spodnie,  czasem powódź w łazience, ale z uporem maniaka powtarzamy mu zasady (np. podnoś deskę gdy sikasz lub zaciągaj zasłonę, gdy bierzesz prysznic) i widzimy postępy. Jadzia ma silne parcie na samodzielność i kiedy po raz kolejny sama wyciąga mleko z lodówki, kubek z szuflady, nalewa sobie i raczy się mlekiem na środku podłogi w kuchni, to myślę, jakie pomysły na dokonania będzie miała za rok, dwa lata?

Nas kiedyś zabraknie, ale nasze dzieci będą miały siebie nawzajem. I to jest super.






(Październikowe poziomki)






23 sierpnia  - zbiory



Dżem mirabelkowy - hit sezonu

1 sierpnia 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz