środa, 15 czerwca 2016

Brrrrrrr!

Na zewnątrz bardzo przyjemna temperatura, w sam raz do spania. Ale ja będę wydawać za chwilę tytułowy okrzyk biorąc prysznic w zimnej wodzie. Uroki życia w mieście ;) Rozpoczął się nareszcie długo wyczekiwany, wyproszony, wymęczony i wypłakany remont naszej ulicy. I podobno dzisiaj okazało się, że nie wszystkie rury są na planach. A konkretnie nie ma tej od gazu (to co to za plany???). Gazu nie ma od dzisiejszego południa i ma nie być do jutra. A że ciepłą wodę zawdzięczamy piecowi gazowemu - dzisiaj przeprosiliśmy się z czajnikiem elektrycznym. Całe osiedle, a nawet cała ulica. Jak bym na wsi mieszkała, to bym sobie w piecu rozpaliła. Kaflowym. Albo żeliwnym. A tak to trzeba w zimnej albo pobratać się z brudkiem.

Maryni pokazał się dziś pierwszy ząbek. Jeszcze podczas wieczornego spaceru rozmawiając z sąsiadką mówiłam, że coś tych zębów nie widać, a tu pół godziny później poczułam i zobaczyłam przyczynę stękań i płaczów Marysi. Moja córcia malutka. Przed snem płakała z bólu i dałam jej ibufen. Ona taka bezbronna wobec bólu. Jak ta maleńka sarenka, co dzisiaj stała na cieniutkich nóżkach za naszym płotem. Takie maleństwo i cały świat naprzeciwko. Chyba hormony zaczynają we mnie buzować...

Na balkonie lato. Róże kwitną i pachną z różnym nasileniem.
Palma pierwszeństwa należy się Arthur Bell która ma piękne  żółte kwiaty i cudownie pachnie.  The Fairy ma moc kwiatów i zero zapachu, a francuska ładny, ale tylko jeden (na razie) różowy kwiat i strasznie mizerny zapach. A taka miała być pachnąca. I do tego przędziorek ją męczy, przez co zgubiła część liści i taka lekko łysawa jest. Opryskałam ją dziś ponownie wodą z płynem do mycia naczyń. Zobaczymy.


Truskawki pnące/wiszące rozrosły się, owocują i chcą się dalej rozmnażać.
Wsadzone do skrzynki rozłogi mocno podrosły, kwitną i wypuszczają kolejne rozłogi.

 Powiodło się też rozmnażanie bukszpanu. Na Wielkanoc tata Grześka przywiózł mi trzy gałązki bukszpanu do wazonu. Po świętach pocięłam je na małe kawałki, wsadziłam w wilgotną ziemię i trzymałam na oknie przy schodach, gdzie jest półcień i trochę chłodnej niż w domu. Ze dwa miesiące to trwało, ale są korzenie. To działa.
Codziennie dzieje się wiele małych i dużych wydarzeń. Najciekawsze są te, o których nie mogę, albo nie chcę pisać. Bo nie należą do mnie, albo są zbyt osobiste. Pociągające jest przecież to, co dzieje się w środku człowieka. Myśli, uczucia, relacje z innymi ludźmi. Wewnętrzne poruszenia. Decyzje. Walki ze sobą samym.

Ale to już sami wiecie ;)

Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz