czwartek, 5 grudnia 2019

Dzień pierwszy

Jadzia ma trzy tygodnie i dwa dni
Dzisiaj pierwszy dzień bez urlopującego tatusia, który to (biedaczek) musiał wrócić do pracy.



Odczuwałam jakiś bliżej niezidentyfikowany strach, obawę. Jak to będzie, gdy G wróci do pracy, a ja zostanę sama z tymi ludożercami? Ale dzień nam upłynął całkiem miło. Pani B, nasza niania, odprowadziła dziewczynki, później przyprowadziła Marysię. Przewietrzyła przy okazji Krzysia i popilnowała go, gdy poszłam na spacer z Jadwinią. Dałam dzieciom jeść, wyprawiłam je gdzie trzeba, wszyscy czworo mieli spacer i w domu nic (i nikt) nie leży na podłodze. Mam poczucie spełnionego dobrze obowiązku.
Nie ma się co łudzić,  nie wszystkie dni będą tak słoneczne jak dzisiejszy i nie raz zawiśnie nad nami chmura gniewu i nerwów. Bo małe płacze, duże nie ubiera się, a średni siedzi na nocniku i strach go zostawić, żeby nie przemieścił się w nieodpowiednim momencie.

Dzisiaj było dobrze. Cieszę się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz