Żyjemy i mamy się dobrze. Trudno mi jednak znaleźć czas na wrzucenie jakiegoś posta, bo codziennie jest wiele pracy, spraw do załatwienia i ciągle mam poczucie, że mam w czymś zaległości.
Jesteśmy w miarę zdrowi, nie licząc zwykłych o tej porze katarów i pokasływań. Dziunia nam się trochę przeziębiła i dwie noce miałam nieprzespane. Ale już jest lepiej.
G zrobił podłogę pod domek. Jestem z niego dumna. Jest duża szansa, że postawią nam go wcześniej, niż pierwotnie planowano. Bardzo na to liczymy. Chodzimy z dziećmi, a właściwie z Marysią na roraty. Dzieją się różne małe i większe sprawy, ale wszystko staram się powierzać Bogu i nie martwić się już o to - ze swej strony robiąc co trzeba. I rzeczywiście, wszystko jakoś tak "samo" się układa ;) Polecam.
***
Jemy makaron z serem. G zjadł swój i prosi, żebym mu dołożyła. Krzyś oddaje mu część swojego.
- Dzielisz się ze mną? Dzięki Krzysiu.
- Tak. Ja hojny.
Krzysio się ubiera, ale nie bardzo mu to wychodzi.
- Krzysio, no ubieraj się, zakładaj.
- Ja nie mam tsi-dwa rąk!
***
- Basiu, jadę po maluchy. Odrób lekcje i posprzątaj na biurku. Zrób wszystko co trzeba i nie zajmuj się głupotami.
- A jak już zrobię wszystko, to będę mogła się zajmować głupotami?
***
Marysia i mama:
- Mamo, kiedy skończy się koronawirus?
- Nie wiem. Nikt tego nie wie.
- Nawet ten pan co mówi "Zostańcie w domu"?
- Nawet on.
- Marysiu, czemu ty ciągle bierzesz moje pantofle?
- No nie wiem, może dlatego, że są takie piękne jak ja.
***
Krzyś zbudował coś z klocków.
- Dom! Kokon!
- Zrobiłeś kokon?
- Tak.
- A wiesz jak się nazywa zwierzątko, które mieszka w kokonie?
- Dzik!
***
Wrzucę kilka zdjęć, które powiedzą być może więcej niż słowa: zdjęcia dzieci, ich rysunków, robienia ciasteczek itd. (Basi nie widać, bo sobie nie życzy).
A tutaj jeszcze jesienne zbiory szpinaku, rzodkiewek, kopru i sałaty z mojej podwyższonej grządki. Permakultura działa. Szpinak zbieraliśmy kilka razy i jeszcze go tam zostało, bo G jest mało gorliwym ogrodnikiem i zawsze miał ciekawsze zajęcia, niż skubanie zieleniny.
Posadziliśmy w tym roku sporo borówek amerykańskich. Część kupiłam, część - dużych - wzięłam zza drogi, gdzie wyrzucił je po wykopaniu sąsiad. Nie rosły u niego. Mam nadzieję, że przeżyły te wykopki i na wiosnę ruszą. Kilka dni leżały przesuszone, ale może moja troskliwa ręka je wskrzesi ;)
Znalazłam w telefonie zdjęcia moich balkonowych pomidorów, które były nienajgorsze, a także rozsady poziomek i powojników: Hanny i noname.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz