piątek, 26 lutego 2021

Jest Czyżyk

 Skoro tylko zaczęłam pisać nowy post - na pewno za chwilę dzieci się obudzą i będzie po pisaniu.

Taka kolej rzeczy. Albo to, że jak mają chorować , to oczywiście w piątek wieczorem. Co zrobisz? Nic nie zrobisz. O, już słyszę pierwsze jęki budzącego się człowieka.


W grudniu, kilka dni przed Bożym Narodzeniem firma Glin-Bud postawiła nam naszego ukochanego Czyżyka - 35 m kwadratowych wiejskiego szczęścia ;) Od tej pory G jeździ tam w soboty, gdy tylko czas i życie rodzinne na to pozwala i stawia ścianki działowe, ociepla (budynek szkieletowy), robi instalacji itd., żeby do rozpoczęcia sezonu zrobić jak najwięcej i abyśmy  tam już w kwietniu lub maju , w zależności od pogody, mogli jeździć całą rodziną. Ja już trochę myślę o pracach ogrodniczych, mam mnóstwo nasion i różne pomysły, ale pamiętam o tym, że trzeba przyjmować rzeczywistość taką jaka JEST a nie jaką sobie WYMYŚLIŁAM. Inaczej mówiąc, z moich planów może wyjść niewiele, ale obiecuję sobie , że postaram się nie spinać i cieszyć tą ziemią, przyrodą i czasem z dziećmi. Nasion warzyw i kwiatów mam tyle, że mogłabym obsiać z pół hektara, a mam tylko trzy skrzynie, z czego w dwóch nie ma jeszcze ziemi.

Fundament punktowy zrobiony latem.

 
Drewno certyfikowane, czterostronnie strugane, komorowo suszone - krótko mówiąc - marzenie każdego cieśli









Czyżyk





***

Dzieci chorują. Dziunia jest w jakimś ciągu chorobowym od listopada czy grudnia. Trudno sie dostać do pediatry, dlatego dzisiaj wstałam o czwartej rano i pojechałam z nią na nocny dyżur lekarski. Wiem, wariatka jestem, ale bałam się że to może już zapalenie płuc, bo ma taki trzeszczący kaszel. Dużo się nie pomyliłam, bo ma zapalenie oskrzeli i pojedyncze trzaski w prawym płucu. Dostała antybiotyk, mam nadzieję, że to wystarczy.

***

Będziemy chyba musieli w końcu rozstać się ze swoim wygodnym łóżkiem i spać na zdewastowanej przez dzieci kanapie. Wiedzieliśmy, że w końcu ten moment nastąpi, ale odsuwaliśmy go na lato, jesień. Jednak nieustanne kłótnie, płacze i bitki między Basią i Krzyśkiem przynaglają nas do rozdzielenia rodzeństwa. K i J trafią do małego pokoiku, a B i M do większego i zyskają trochę miejsca. Basia bardzo marzy o swoim pokoju, najlepiej z własną łazienką, ale narazie to niemożliwe. Nawet twierdzi , że w przyszłości nie wyjdzie za mąż, ani nie będzie miała dzieci. Będzie mieszkać sama, ewentualnie z koleżanką. Domyślam się, że denerwuje ją konieczność dzielenia przestrzeni z nami i niemożność przemeblowywania pokoju. I długiego siedzenia w łazience, z czym już zaczyna być u nas w domu problem.

***

Ostatnio mówiłam dzieciom o tym, że naukowcy odkryli, że długotrwałe słuchanie narzekania powoduje obumieranie neuronów w mózgu. Od tego czasu, gdy dzieci dają ostro czadu, Basia mawia do nich:

- Przestańcie, bo mamie robią się już dziury w mózgu od przebywania z nami.


Dokładnie. Moje zdrowie psychiczne, jak mawia Justyna Walczak, jest nieustannie wystawione na próbę. Ale jakże barwne i ciekawe życie mam z tymi moimi wariatami. Chociaż... jakie te dzieci mają być, jak one takich rodziców mają?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz