Dobrze jest mieć plany, ale nie należy się do nich zbytnio przywiązywać.
Planowaliśmy być na działce 1 maja (sobota), ale było tak zimno, że jakoś zabrakło nam motywacji. W dodatku G bardziej potrzebował Voltarenu i kanapy, niż biegania z wałkiem i agregatem. Zostaliśmy . Podobnie dzisiaj.
Ja oczywiście mam bardzo dużo do zrobienia w maju - muszę przygotować miejsce na pomidory, chciałam zrobić sobie rabatę na kwiaty i wiele innych rzeczy, ale jak wyjdzie, tak wyjdzie.
Co się tyczy pomidorów, to wyglądają już okazale. Zasiałam je na prezłomie marca i kwietnia, powschodziły dość szybko. Wysiałam: Malinowego Faworyta , Beorange ( żółty, duży , mięsisty, nasiona wyjęte z pomidora kupionego w sklepie), Pokusę, Kmicica, Azteca, Tigerellę, Pear Shapped i Bajaję (wzeszedł tylo jeden, ale nasiona sprzed 6 czy 7 lat). Acha, i jeszcze takie jajowate, których nazwy nie znam bo kupiłam je latem na bazarku i też wyjęłam nasiona. Jak szaleć, to szaleć. Teraz rozsada stoi ... wszędzie !:)
6 kwietnia
25 kwietnia
3 maja
Kmicic (ma inne, ziemniaczane liście)
Aztec
Malinowy Faworyt
Wysiałam też po 20 kwietnia rozsadę ogórków i cukinii, coś tam powschodziło. Chcę wsadzić cukinie do kompostownika, zobaczymy co z tego wyjdzie.
***
W środę zostałam wysłana przez męża z nie lada zadaniem do Nasielska. Kupiłam 26 metrów rur kanalizacyjnych (i dwa kolanka) i zawiozłam to naszym samochodem na działkę, gdzie trwała instalacja szamba. Było wesoło. Pierwszy raz jechałyśmy z Dziunią mając otwartą klapę od bagażnika. Dowiozłam i nie zrobiłam karambolu. Bardzo jestem wdzięczna firmie Sanibud, która nie dość, że mi te rury po taniości sprzedała, to jeszcze mili panowie zapakowali je , obwiązali sznurkami i zrobili wszystko co, można, żebym szczęśliwie z nimi dotarła na miejsce.
***
Jeśli nudzi Wam się w te chłodne i wietrzne dni, to polecamy latawce. Kupiłam je dzieciom na bazarku trochę bez przekonania, że będą latać, ale się pomyliłam. Sprzęt przyzwoity i pogoda była sprzyjająca. Sama bawiłam się jak dziecko.
***
Marysia o tym że w przedszkolu już kilka nauczycielek odeszło lub jest na zwolnieniu:
- Mamo, ja już po dziurki w nosie mam tych zmian. Ciągle nowe ciocie! Zmiany i zmiany. Już trzy ciocie poszły na zmarnowanie!
***
Przez ostatnie pół roku wykonaliśmy z Grześkiem jakiś ogrom pracy. On , normalnie pracując i do tego jeżdżąc na działkę w soboty i ostatnio też popołudniami, żeby jak najwięcej zrobić w domku. Ja - opiekując się w tym czasie dziećmi, ogarniając domowe sprawy, zakupy, szczepienia , różne zobowiązania itd. I jakimś cudem jest , że udało się nam tak wiele, a przede wszystkim - nie pozabijać się i nie skłócić na amen w tym nawale pracy. Ale czas już trochę odpuścić. W domku zostało tylko położyć panele na podłogę i będzie już bardzo przytulnie. Wstawianie mebli, wieszanie półek, to sama przyjemność.
Może przestaniemy w końcu biegać jak wariaci.
Łatwo się zatracić. Człowiek chce coś dobrego przygotować dla bliskich, aby sprawić im radość. I wkłada w to tak wiele trudu, czasu, pracy, że później nie ma już sił korzystać z tego. Nie chcemy tego. Nie chcemy przegapić dzieciństwa naszych dzieci. Dlatego kończę tego posta i porobię coś z Marysią (reszta śpi albo prowadzi życie towarzyskie).
Nawet, gdybym rozdał na jałmużnę całą swą majętność,
a ciało wystawił na spalenie.
lecz miłości bym nie miał - byłbym niczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz