Podobno jest cos takiego w trakcie porodu, jak kryzys ósmego centymetra.
U mnie to jest chyba wtedy, gdy jestem już zmęczona porodem : bólem, strachem, procedurami medycznymi. Mam poczucie, że skończyły mi się siły, cierpliwość, pokłady jakiejkolwiek uprzejmości wobec innych. Czuję, że za chwilę zwariuję, że nienawidzę wszystkich, bo oni nie muszą przeżywać teraz tego, co ja właśnie przeżywam. Odgryzłabym komuś głowę, gdyby mogło mi to w czymś pomóc. Ale nie pomaga, wiec nie odgryzam.
I nie wiem jak, ale jakoś przechodzę przez ten kryzys. Poród toczy sie dalej nie pytając mnie o zgodę. I dziecko sie rodzi niebawem.
Z wychowywaniem dzieci jest podobnie.
Też czasem msm ochotę odgryźć komuś głowę. Albo wyjść trzaskając drzwiami. I nie słyszeć płaczów, jęków, pokrzykiwań i odgłosów bitwy.
Nie robię - bo wiem, że i tak za chwilę bym wróciła.
Chyba trzeba to wziąć na przeczekanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz