sobota, 6 lutego 2016

Zaraza i przyjemności

    Sama się dziwię, że jeszcze ktoś zagląda do mojego bloga, bo tu straszny ugór.
A wszystko przez tytułową zarazę. Najpierw ponad dwa tygodnie temu Basia wróciła z przedszkola i powiedziała, że ucho ją boli. " Zapalenie ucha środkowego" pomyślałam. Godzina była późnopopołudniowa, więc na wizytę w przychodni nie było szans.  Zaczęła sie bawić i jakoś ucho poszło w zapomnienie. W nocy ryczała już z bólu. Daliśmy paracetamol i poszliśmy spać. Nazajutrz rano wizyta u pediatry, ale woskowiny było tyle, że nic nie widać. Tu dygresja. Dbamy o czystość naszych dzieci, ale to czyszczenie uszu w środku to trudna sprawa.
Dostaliśmy skierowanie na cito do laryngologa. Ponad godzinę czekałam na linii na Niekłańską, jednocześnie dzwoniąc z drugiego telefonu do wielu innych miejsc. Wszedzie terminy za kilka dni, za dwa tygodnie, dzieci nie przyjmują i w dwóch miejscach można było przyjechać i zapytać lekarza, czy nas przyjmie między innymi pacjentami. Udało się na Żoliborzu, ucho wyczyszczone i obejrzane przestalo boleć. Sobota przebiegła spokojnie, w niedzielę Mary zaczął się katar ( i trwa do dziś). Tym co nie mają dzieci wyjaśniam, że u takich maluchów katar to duży problem, bo dzieci nie mogą normalnie oddychać, jeść ani spać. Noc była szalona ;)
W środę Basia wróciła z przedszkolnego balu jakaś osowiała. W nocy zaczęła się gorączka. Pediatra w piątek i wtorek. Ciągła gorączka. Wczoraj kolejna wizyta i  okazało się, że już mamy zapalenie oskrzeli. Antybiotyk.
Przedwczoraj przeziębienie dopadło i mnie. Ja mam zawsze problemy z gardłem. Wczoraj rano miałam taką chrypę, jakbym wypaliła paczkę Extra mocnych bez filtra. Lekarz chciał mi dać antybiotyk, ale z powodu mojego  karmienia piersią postanowiliśmy walczyć najpierw domowymi sposobami. Ukochany  mój Amol, nielubiane płukanie gardła słoną wodą, Tymsal ( poniewiera, ale działa) i jakieś tabletki apteczne. Dziś już trochę lepiej.
Grzesiek ogarnia dziś dom, gotowanie, dzieci i w ogóle wszystko, a ja się zalogowałam do łóżka. I to są właśnie te przyjemności ;) Nie jest to w prawdzie to samo co w dzieciństwie, gdy donoszono mi jedzenie do łóżka, a ja czytałam opasłe tomy i spałam do woli. Ale i tak mi dobrze.
Tu powinnam wygłosić pean na cześć małżeństwa i rodziny.
Jak ja bym sama ogarnęła to wszystko? Myślę, że osoby, które samotnie wychowują dzieci ( z różnych powodów) muszą być super twardzielami, bo ja miałam w tym tygodniu kilka takich momentów, gdy obie dziewczynki ryczały, a ja razem z nimi.
Przed nami kolejny tydzień chorowania. Na ten czas limity oglądania bajek zwiększyły się wielokrotnie. Jakoś musimy dać radę.
Pocieszam się, że na pewno niedługo przyjdzie wiosna, dzieci wyzdrowieją i będziemy żyć długo i szczęśliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz