środa, 5 lipca 2017

Dzika locha

Mamy 31 tyg i 1 dzień
Pozostało 8 tyg i 6 dni
Nie jest gorzej, więc jest lepiej



Justyna Walczak wyznaje w swojej książce (Dom pełen kosmitów - gorąco polecam, trzeba przeczytać minimum dwa, trzy razy i co jakiś czas wracać), że jeśli ktoś chce skrzywdzić jej dzieci, to zamienia się w dziką lochę gotową bronić swoich warchlaków z wściekłością i furią. Jak trzeba, to pójdzie gdzie trzeba i zrobi zadymę, a później będzie musiała przepraszać i się wstydzić.
Któraż matka tak nie ma? Ja też jestem gotowa tratować, szarpać kłami i odgryźć głowę komu trzema. Przychodzą mi do głowy różne wymyślne tortury, gdy zastanawiam się, co bym zrobiła, gdyby ktoś skrzywdził moje dziecko.
Jakiś czas temu miałam bardzo zły sen, właśnie o tym, że ktoś krzywdzi moje dzieci. I pomyślałam w tym śnie, że go zabiję. Obudziłam się w nocy i myślałam o tym, co bym zrobiła gdyby ten sen był prawdą. I wyznam Wam szczerze, że nie wiem do czego jestem zdolna. Nie wiem czy byłabym w stanie zabić człowieka i nie wiem czy byłabym w stanie go nie zabić, gdyby permanentnie krzywdził moje dzieci.
Serce człowieka to otchłań. Wszystko się tam zmieści.

Naszły mnie te rozmyślania na szczęście nie dlatego, że dzieje się coś bardzo złego ani nawet złego. Po prostu rozmawiałam wczoraj chwilę ze znajomą i wspominałyśmy trudności ciążowe, które przechodziłyśmy. Uświadomiłam sobie w trakcie tej rozmowy, że wszelkiej maści fizyczne dolegliwości ciążowe i nawet niezbyt przyjemne zabiegi szpitalne, ani nawet ból porodu, to okruch w zestawieniu ze strachem, który przeżywa się, gdy dziecku coś zagraża. Taki strach jest jak robak, który zżera człowieka od środka. Nawet, gdy nie myślisz o tym wprost, to podświadomie jest to w Tobie i podgryza, wysysa życie. Ale ten strach to nie jest mur do nieba, ani wieloryb do połknięcia. Strach jest, emocje są. Jeśli jednak mam świadomość, że to wszystko, co się dzieje i co się wydarzy zależy ode mnie w bardzo małym stopniu, a jest całe w rękach Boga, to można wziąć głębszy oddech. Można po trudnej ciąży zaryzykować następną trudną ciążę. I żyć. Nie pozwolić, żeby strach trzymał mnie za twarz.
Tego się jednak nie da "wypracować" własnymi siłami. To jest łaska, która przychodzi sama, za darmo. Chodzisz do tego kościoła, przyjmujesz sakramenty, popełniasz ciągle te same grzechy, czytasz to Słowo Boże i 99,9% nie kumasz jak to się ma do Twojego życia. I myślisz: do d... to moje chrześcijaństwo. I tak nie kocham moich nieprzyjaciół, a nawet przyjaciół nie za bardzo. Ale chodzisz dalej do tego kościoła, bo gdzie pójdziesz? Ktoś ma lepszą "ofertę" niż życie wieczne za darmo dla grzeszników? Po kilku latach patrzysz wstecz i widzisz, że kurcze, jednak coś tam się zmienia. To znaczy nadal jestem grzesznikiem i do tego cwańszym, niż kilka lat temu, bo wymyślającym dla siebie lepsze usprawiedliwienia, ale coś tam się zmienia w tym moich życiu. Na przykład trochę mniej się martwisz o pieniądze. Tak ociupinkę mniej, ale jednak. Trochę mniej walczysz o bycie panem i władcą wszechświata. Czasem dziób zamkniesz i zamiast powiedzieć - pomyślisz. Nie chce Ci się - ale zrobisz co trzeba.

To ma sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz