niedziela, 11 marca 2018

1/2

Dzisiaj 11 marca 2018 roku. Krzyś kończy pół roku i zgodnie z rodzinną tradycją przeżywa nieco boleśnie ząbkowanie. Można już nawet trochę wyczuć ten ząbek, szczególnie , gdy gryzie swoją alma mater.



Kurcze, obudził się półroczniak i muszę kończyć.
Pa

***
Kwadrans później

Krzyś pojadł i bryka teraz po podłodze. Od jakiegoś tygodnia pełza, a nawet trochę zaczyna raczkować, chociaż nie rozumie jeszcze , że to trzeba na zmianę przebierać rączkami i nóżkami.


Dumna z niego jestem. Z całej trójki. I okropnie szczęśliwa.
Gdy przeżywa się trudne ciąże, bolesne porody, trudy opieki nad trójką małych dzieci, to ogarnia człowieka czasem zwątpienie, czy się do tego wszystkiego nadaje, czy podoła. Na szczęście trudności mijają, bo czy człowiek śpi, czy czuwa, to dzieci rosną i rozwijają się niezależnie od niego i staja się samodzielne. Wtedy myślę sobie: warto było. A propos tego spania i czuwania, to ostatnio synek solidaryzuje się z tatusiem i wstaje o piątej rano. Póżniej oczywiście odsypia w ciągu dnia. Ja takiej możliwości nie mam ;)

Wiosna wdarła się w tym roku przebojem. Tydzień temu było -15, a dziś jest +16. Szaleństwo.
Pod oknem sąsiadki kwitną krokusy, nasze tulipany i narcyzy też już ochoczo wychylają się z ziemi.


Jak co roku o tej porze ogarnia mnie przemożna chęć siania, pikowania, sadzenia, kopania itd. Jako że moje marzenie o własnym kawałku ziemi jeszcze się nie spełniło, sieję do doniczek i cieszę się jak coś wzejdzie. Pokazał się już majeranek, kiełkuje tunbergia i fasola ozdobna. Posiałam też w tym roku miechunkę peruwiańską i mieszankę ozdobnych papryczek, które Marysia zdążyła już wywalić z doniczką na podłogę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz