poniedziałek, 17 czerwca 2019

Medycyna

Mamy 18 tyg.+ 4 dni
Pozostało 21+3

Kilka lat temu, pewien lekarz powiedział mi, że w medycynie jak w kinie może wydarzyć się wszystko.
Myślę, że miał  wtedy więcej niż 60 lat. Jest ginekologiem i kilka lat pracował w którymś z krajów arabskich (przepraszam, ale nie pamiętam którym). Tam odbierał dużo porodów - jak się domyślacie.
Jakoś współgra mi to z tym , co (chyba) Gandalf powiedział do Froda, gdy ten chciał zabić Golluma. Że nie on mu dał życie i nie on ma prawo je odebrać. Bo wielu jest takich, którzy umarli, choć powinni żyć. I wielu takich, co żyją , choć powinni byli umrzeć.

Myślę o tym leżąc na kanapie i oglądając kolejny odcinek Dr'a Housa. Byłam dziś na wizycie u mojego ginekologa. Trochę pokręcił nosem, że luźny ten mój szef, ale jeszcze nie taki najgorszy. Zalecał dużo rozsądku. Czyli wiadomo - mocno oszczędzający tryb życia. Porozmawialiśmy o tym , ile razy można mieć zakłady szew. Podobno nie ma limitów. Zagaiłam go o pessar, ale wytłumaczył mi, że się nie kwalifikuję, bo pessar ma zupełnie inne działanie niż szew szyjkowy.
Później poszłam do apteki. Wyniosłam stamtąd zapas luteiny podjęzykowej, magezu, calcium, wit D dla dzieci. Lekarze nie są zgodni co do tego, czy luteina podjęzykowa działa czy nie. Nie są zgodni co do tego, czy pacjentka taka jak ja powinna dużo leżeć w łóżku. Dwóch farmaceutów ma dwie przeciwne opinie co do tego, czy przyjmowanie dużych dawek calcium pomoże ciężarnej złagodzić objawy alergii czy nie. Ginekolog i pediatra też.
To kto  ma to wiedzieć? Magister polonistyki?
Słucham wszystkich stron, rozmawiam z mężem i na koniec postępuje tak jak mi własny rozsądek i doświadczenie podpowiada.

***

Byliśmy wczoraj na działce u teściów. Krzyś wszedł do domku, gdy nikogo z nas w nim nie było i zamknął si na klucz. Mieliśmy zapasowe klucze, ale w plecaku - który był w domku. Prosiliśmy go, żeby otworzył, zaczął kręcić, ale nie w tą stronę co trzeba. Na szczęście otworzyłam wcześniej okno. G w końcu odgiął moskitierę, wsadził rękę, otworzył drugie skrzydło i wszedł do środka. Mały królewicz został uratowany. Ale naprawdę strach na chwilę spuścić go z oka.
Nie mniej zastanawiające było, gdy moje córki, które kłócą się przez 85% czasu który ze sobą spędzają nagle wyszły zza domku zgodnie trzymając się za ręce. To było mocno podejrzane. Marysia uśmiechnęła się uroczo i powiedziała:
- My nic nie kombinujemy.
Wtedy byłam pewna, że robią coś niedozwolonego. Nie wykryłam co. Niech mają trochę konspiracji.

***
Ciocia: Marysia, kochasz tatę?
Marysia: No pewnie! A kto by naszego taty nie kochał!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz