wtorek, 10 listopada 2015

Jeszcze dwa tygodnie

   Jeszcze dwa tygodnie i spakuję definitywnie torby do szpitala. Wsiądziemy do samochodu i pojedziemy na Madalińskiego. Zdejmą mi szew i w zależności od tego, co się (nie)zadzieje zostawią na rodzenie albo wyślą do domu. Jak zacznę rodzić, to pierwszą rzeczą, jaką zrobię będzie... wysłanie Grześka do cukierni po ciastko z kremem. Jak mnie wyślą do domu, to sama pójdę i kupię sobie dwa ciastka z kremem ;)
Odczuwam głód cukrowy. Słodycze śnią mi się po nocach. Serio. Niby ta moja dieta to żadna dieta, bo oprócz cukru - nie muszę niczego więcej odstawiać. Ale wiadomo, że jak człowiek ma zabronione, to od razu ochota wzrasta. Powtórzyłam dziś badania cukru. Zobaczymy, co wyjdzie, bo tydzień temu test obciążenia glukozą dał wynik w normie, ale tak na granicy.

   Znalazłam sobie nowe zajęcie, a właściwie nową rozrywkę. Oglądam serial dokumentalny "Porody". Na ipla - za darmo. I płaczę, gdy te kobiety rodzą w końcu te dzieci i kładą im je na piersi. Myślę o moich dzieciach, tych urodzonych i Mary, która niebawem też będzie się przeciskać na ten padół łez. Mam nadzieję, że urodzę siłami natury, nie chcę cesarki. To wcale nieprawda, że mniej się cierpi. Jak słucham siostry, bratowej i kilku innych dziewczyn, to bólu jest też dużo i trudniej dojść do siebie. Szacun dla Was dziewczyny, które przez to przeszłyście.

   Dzisiaj Basia pojechała na swoją pierwszą przedszkolną wycieczkę do Kampinosu. W tej chwili wracają już z Grześkiem do domu. Jaka ona już duża... Chlip chlip. A dopiero co się urodziła. Od kiedy jestem na chodzie, znów robimy więcej rzeczy razem i widzę, że wracamy do hmm... jak to nazwać? Pierwotnej bliskości. W czasie wielkiego leżenia starałam się z nią rozmawiać, śpiewać, czytać, oglądać filmy i co się dało, ale to była trochę taka sytuacja, że ona nie całkiem mogła na mnie liczyć. Grzesiek jest jej ukochanym tatusiem i to wszystkofunkcyjnym (że się tak wyrażę), więc jeśli cokolwiek się działo, to było "Chcę do tatusia na ręce", bo ja nie mogłam przybiec na pomoc. Teraz mogę. Może nie przybiec, tylko się dotoczyć, ale przybywam i przytulam i wszyscy są szczęśliwi.
Przed ciążą bałam się tego rozdzielenia z Basią, ale jakoś przeszło. Plusem sytuacji jest mój większy dystans do pewnych wrażliwych kwestii. I zgoda na to, że nie jestem w jej życiu Alfą i Omegą. Od początku starałam się nie wchodzić w przestrzeń między nią i Grześkiem,  w końcu "mama to nie jest to samo co tato". Ale ten czas był pierwszym momentem, gdy musiałam uznać, że nie zapanuję całkowicie nad jej życiem, wychowaniem, nie uchronię jej przed tym, przed czym chciałam ją chronić. I to nie jest koniec świata.

    W niedzielę pojechaliśmy na grób Michała, a później do mojego domu rodzinnego. Po siedmiu miesiącach. Dobrze zobaczyć moje podwórko, kompostownik, który założyliśmy mieszkając tam przez rok, jabłonkę z najsmaczniejszymi jabłkami. W moich snach ja tam zawsze mieszkam. Nie przypominam sobie, aby w ciągu 30 lat mojego życia śniło mi się kiedykolwiek, że mieszkam gdzie indziej. Wszystkie moje sny mają zakotwiczenie w Cieńszy, na łąkach i w laskach, gdzie budowaliśmy szałasy, graliśmy w podchody. Łapaliśmy rybki w Prutce (taki większy rów melioracyjny). Cieszę się, że wychowałam się na wsi.

FILMY
Gorąco polecam  obejrzane ostatnio dwa filmy.
"Pan od muzyki", francuski, chyba z 2010 roku. Na youtube znaleziony, polecony przez Deon. Mądry, zdrowy dla głowy ;)
"Czas zabijania". Bardzo dobry scenariusz, świetni aktorzy, bardzo poruszający serce i sumienie. Trudno nie zadawać sobie po nim pytań o sprawiedliwość, przebaczenie. Naprawdę gorąco polecam. Jest jedna trudna do zniesienia, brutalna scena napaści na córkę głównego bohatera, ale ja odwróciłam głowę, więc nie jestem Wam w stanie powiedzieć jak to zostało ujęte. Ale film piękny.
To może jeszcze trzeci.
Jakiś czas temu oglądaliśmy też "Biały oleander", też z youtuba. Część aktorów zagrała tak sobie, ale ciekawy film. Na pewno książka na podstawie której powstał scenariusz jest lepsza, acz film do przełknięcia. Kwestia relacji matki z córką i odkrywanie, że świat nie jest taki, jak widzą go oczy matki. Ciekawe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz