czwartek, 20 sierpnia 2015

Grubość widzę

Przebywając od czasu do czasu na patologii ciąży poczyniłam refleksję, że mężczyźni (a przynajmniej ci, których tam widziałam) kochają swoje żony. Na salach przedporodowych (tam się początkowo leży z przedwczesnymi skurczami i kroplówką) są zazwyczaj kobiety tuż przed porodem, no. przed cesarką. Z nadciśnieniem. Ze spuchniętymi nogami. I w ogóle wszystkim spuchniętym. I nie oszukujmy się - nie wyglądamy tam zbyt szałowo. Poczochrane, nieumalowane, ubrane w koszule nocne z Auchan. I ci mężowie siedzą przy tych żonach, głaszczą je po buzi i patrzą w nie jak w obrazek. Takie obrazki powinno się pokazywać na kursach przedmałżenskich.

I patrzę tak na siebie dzisiaj. Przytyłam umiarkowanie, bo na początku ciąży schudłam, teraz mi przybyło, ale bilans niezły.  Nawet się nie obraziłam, jak mi Grzesiek powiedział dzisiaj patrząc na moje plecy, że... "poszerzyłam się". No tak... Moja talia gdzieś tam jest pod warstwą izolacyjną.

Gorzej z twarzą. Co bym nie zrobiła, w ciąży wyglądam... inaczej. Nie wiem na czym to polega. Czy tylko na przytyciu? Chyba nie. Jakaś taka nijaka się robię.
Próżna ze mnie kobieta, tak się rozwodzić nad swoim wyglądem. Ale tak myślę sobie, że czas płynie, są ciąże i nie-ciąże, a ja i tak się zmieniam. I to dobrze. Tak powinno być.  Trzeba dbać o siebie w granicach rozsądku i już. Wzięłam sobie do serca to, co powiedziała kiedyś Małgorzata Terlikowska. Że po urodzeniu kilkorga dzieci kilogramy jej zostały i to trudno zmienić. Ale nie pozwala sobie na chodzenie po domu w szlafroku do południa, na przetłuszczone włosy. Codziennie się maluje, nawet gdy nie wychodzi na miasto. Bo mąż ją codziennie ogląda. I to jest to, co ona teraz może zrobić.

To ja też idę sobie zrobić jakąś szałową fryzurę, bo to jest to, co teraz mogę zrobić. Malować się na noc nie będę, w końcu życie nie telenowela.

.     .    .     .     .     .    .    .    .    .    .    .    .

Mama: Basiu, chciałabyś pójść ze mną na spacer na podwórko?
Basia: A ty masz siłę chodzić?

W świadomości Basi już chyba zawsze będę polegiwać na kanapie. Ale jeszcze tylko trzy-cztery miesiące.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz