czwartek, 3 września 2015

Nudny post

Ostrzegam. Ten post będzie nudny. Nic się nie dzieje, zero akcji. Słabe dialogi. Aż człowiek ma ochotę wstać i wyjść. I wychodzi.

Odesłano mi tablet z naprawy. Jeszcze nie sprawdziłam, czy gniazdo ładujące działa. Narazie pracuję nad rozładowaniem.

Chcę się nauczyć dodawać zdjęcia do bloga, wiec za chwilę poeksperymentuję.


Udało się. A oto Basia bawiącą się ziemniakami i cebulą. Kiedyś na pewnym spotkaniu towarzyskim usłyszałam od ludzi, którym dobrze się powodzi, że gdzieś tam u kogoś była bieda i dzieci bawiły się cebulą, bo nie było zabawek. Biedne dzieci... A prawda jest taka, że dzieci w swojej kreatywności równie dobrze mogą bawić się cebulą jak i wypasioną zabawką ze Smyka.
Na studiach mieliśmy semestr psychologii rozwojowej. Wykładowczyni, tak koło pięćdziesiątki, opowiadała, że jej syn dokonał kiedyś nie lada transakcji. Kupili mu ( a był to szary PRL) w jakimś Peweksie czy gdzieś piękny czołg. Bardzo dumni byli z siebie z mężem, że dziecko ma taką zabawkę. Kilka dni później synek bawił się na podwórku. Wrócił bez czołgu. Zamienił się z kolegą. Na bardzo ładny kijek :)

Więc jeśli ktoś z Was drodzy czytelnicy, przyjaciele i znajomi usłyszy kiedyś ode mnie, że moje dziecko musi mieć coś tam, żeby nie było gorsze od innych dzieci, to klepnijcie mnie w potylicę. Może moje klepki wrócą na właściwe miejsce.

Dziś imieniny mego męża. Z tej okazji zrobiliśmy dziką balangę. Zawieźliśmy dziecko do przedszkola, a sami leżeliśmy i oglądaliśmy film. Ślubny jak zwykle zasnął. Nie śpi tylko na filmach Zanussiego albo Kieślowskiego. Sobie Grzesiek kupił Snikersa, a mi żelki. Czuć, że w domu święto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz