poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Ad fontes

Żeby było  ad fontes muszę wrzucić jakiś przepis z ziemniakiem. Wszak jednym z celów prowadzenia tego bloga było popularyzowanie dań z ziemniakiem - naszym dziedzictwem narodowym. Przy okazji przypomniało mi się, jak na studiach, podczas omawianie jakiegoś utworu padło stwierdzenie, że Włochy to kraina winnic i wina. Wspominana już na tym blogu Marta poczyniła wtedy refleksję, że Polska jest zatem krainą ziemniaka i wódki. Cóż powiedzieć? Trudno zaprzeczyć...

MOSKOLE

Przepis na moskole zobaczyłam w rubryce kulinarnej "Idziemy". U mnie w domu nigdy się ich nie robiło. A to dobra potrawa, gdy zostanie nam z obiadu trochę gotowanych ziemniaków. Mi wczoraj zostało ich tak mniej-więcej szklanka. Dosypałam około 2-3 łyżek mąki pszennej, zagniotłam, uformowałam małe placki i usmażyłam na rumiano na patelni. Ja solę po usmażeniu, ale w oryginalnym przepisie powinno się posolić ciasto. Myślę, że świetnie smakowałyby z sosem grzybowym (na ciepło) albo śmietanowo-koperkowym (zimny). Ja zjadłam dziś swoje po prostu z keczupem. Smakują trochę jak odsmażane kopytka. Z zewnątrz chrupiąca skórka, w środku kremowe.
Danie smaczne, tanie i podzielne. Polecam.

W ciągu dnia różne myśli krążą po mej głowie, że o tym i o tamtym warto napisać, a później zupełnie zapominam co to ja chciałam powiedzieć. Może nie jest to zatem aż tak ważne?

Co do ogrodniczych rozrywek, to posiane przed niedzielą nachyłki i goździki zaczynają wschodzić. Wiem, że większość ludzkości nie rozumie mojego zachwytu tym niewielkim wydarzeniem. Bo to trzeba być po prostu takim lekko skrzywionym pod tym względem. Mnie zachwyca każda roślinka. Czy to nie jest niesamowite, że z takiego tyciusieńskiego ziarenka wyrasta taka wielka i piękna roślina? Jak w Ewangelii. Chociaż ziarnko gorczycy jest najmniejsze, to wyrasta z niego drzewo, w którym gnieżdżą się ptaki powietrzne.
Tak samo człowiek. Dwie tyciusieńkie komórki. A później mnożą się, dzielą itd. i takie cudo wychodzi jak nasza Basia albo Marysia. I to wszystko jest już zapisane w tych dwóch tycich komórkach. Jej małe, idealne rączki. Jej przepiękne oczy. Dołeczek w policzku. Życie jest piękne. W każdym swoim przejawie.
Czy patrząc na te maleńkie rośliny potrafisz uwierzyć, że będą z nich w przyszłym roku takie kwiaty?

Mnie ogrodnictwo pociągało od dzieciństwa i to, że nie poszłam na takie studia jest moim życiowym błędem. Nie tragicznym, ale jest. Babcia pozwalała mi grzebać w ziemi, gdy sama uprawiała ogródek. Mama wiele lat pracowała w kwiaciarni.
Siane, sadzenie, pielenie - to wszystko jest bardzo dobre. Uczy cierpliwości. Jak chce się mieć szybki efekt, to trzeba mieć dużo pieniędzy. Idzie się do sklepu, kupuje gotowe rośliny, wsadza i jest ładnie. Ale jak się jest dzieckiem i ma kilka złotych tygodniówki, to zbiera się nasiona z kwiatów, samemu je wysiewa, flancuje, rozsadza itd. Ale radość jest większa, niż z roślin, które się kupiło.

Chyba ze wszystkim w życiu tak właśnie jest. Im więcej trudu coś mnie kosztuje, tym wyżej to później cenię, szanuję i kocham.


Na koniec zdjęcia naszej prawie domowej zwierzyny. Bażant co rano buszuje pod płotem szukając chleba, a sarenki dbają o trawnik wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz