poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Post z poślizgiem

- Mamo, dlaczego chce mi się pić?
- Bo człowiek potrzebuje wody, żeby jego ciało działało.
- Ale dlaczego chce mi się pić? Przecież piję ślinę w buzi, a ciągle chce mi się pić.

Nie wiem jak długi będzie ten post, bo lada moment Grzesiek z Basią wrócą z placu zabaw i będziemy robić obiad. Dzisiaj poszłam na łatwiznę.
Szef kuchni poleca dzisiaj makaron z tuńczykiem i porem.
W czasie gotowania makaronu na patelnię wrzucamy pokrojonego w cienkie krążki (czy w inne figury geometryczne - jak kto lubi) białą część pora. Delikatnie przesmażamy na oliwie, dodajemy tuńczyka z puszki (polecam w kawałkach) i ze dwie-trzy łyżki śmietany 18%. Podgrzać, raczej nie gotować już (śmietana się wtedy... udziwni ;). Doprawić solą , pieprzem z młynka i dużą ilością suszonej bazylii. Wymieszać z gorącym makaronem (my lubimy  z penne albo świderkami). Można posypać parmezanem / innym serem w bardziej ekonomicznej cenie. Obiad w kwadrans.
Wiem, że makaron z rybą i śmietaną brzmi nieciekawie, ale ja po skosztowaniu oszalałam na punkcie tej potrawy i robimy ją dosyć często.

Chociaż ten tydzień znów spędziłam z dwójką zasmarkanych dzieci w domu, to było dobrze. O wiele lepiej, niż w styczniu, kiedy w podobnej sytuacji ledwo dawałam radę. Baśka polubiła Marysię i chyba zrozumiała już trochę co można z nią robić, a co nie. Wolno głaskać po ręce i nodze. Nie wolno wsadzać palca do oka. I tak dalej. Marycha chyba tez polubiła Basię, bo kiedy tamta dokazuje, nasz bąbelek zaśmiewa się i wierzga nogami z radości. Acz nadal najczęstszym okrzykiem w naszym domu jest: "Nie męcz Marysi!" albo "Zostaw ją!", "Nie rób jej tak!".
Marynia na szczęście nie ma anemii ani innych chorób (oprócz katarku). Lekarkę zaniepokoiło, że spadła z 50 centyla na 25. Ale to jeszcze nie koniec świata. Podejrzałam ostatnio w książeczce zdrowia Baśki, że ona miała tak samo. Tak, porównuję  moje córki. Ale co mam poradzić na to, że Baśka jest naturalnym punktem odniesienia w kwestii opieki nad dzieckiem?


News ogrodniczy. Posiałyśmy z Basią goździki brodate, nachyłki wielkokwiatowe i dynię. Do pojemników oczywiście, bo jeszcze za wcześnie w glebę, a wymienione kwiaty są dwuletnie/bylinami.
Poziomki zaczynają wschodzić. Pomidorki kwitną. Bratki wybujały. Rozłogi truskawek ukorzeniły się.



Otrzymałam byłam właśnie telefon, że wracają. Idę gotować.









............................................................
3 dni później


Nie zdążyłam opublikować tego wpisu, a później życie mnie wciągnęło.
Już się cieszyłam, że Basia dzisiaj pójdzie do przedszkola, a tu ból brzucha i gorączka. Tylko patrzeć, jak rotawirus i nas powali. Tylko o Marynię się boję, bo ona jeszcze taka kruszynka. Zobaczymy.
Dzieci mnie wołają. Do pracy rodacy...
Ach tak ! Pozdrawiam bratanicę Kasi, również piszącą bloga. Tak trzymać 😃

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz